Zapraszam serdecznie na moją rozmowę z Hubertem Henderem, autorem m.in "Lęku", który miałem przyjemność czytać i recenzować dla Was. (link do recenzji >>KLIK<< )
zdjęcie przesłane przez autora
Skąd
czerpie Pan inspiracje do swoich książek?
Inspiracji szukam wszędzie, a bywa to proces nieprzewidywalny,
kompletnie zaskakujący i nie zawsze dający się w pełni kontrolować. Wielką
rozbudowaną fabułę można wykreować z małego impulsu, jednej idei, przedmiotu,
słowa, podejrzewam że nawet gestu.
We mnie pomysły rodzą się nagle. Pojawia się
najczęściej jakiś zalążek, na przykład pierwsza scena od której ma się
rozpocząć powieść, i po jej napisaniu historia zaczyna żyć własnym życiem. Idzie
to mniej więcej jak układanie cegieł z których budujemy ścianę, potem duży dom.
Wiem, z czego się będzie składać ten dom, ale nie zawsze wiem, w którym miejscu
pojawi się konkretny element. Z moim pisaniem jest trochę podobnie, aczkolwiek
trzeba zawsze pamiętać, że wszystko musi do siebie pasować.
Nieco łatwiej jest z jakimś cyklem, a ja właśnie nad
taką rzeczą nieustannie pracuje. Mam jednego bohatera, który ma swoje prywatne
i zawodowe życie. Niemal każde jego działanie może skutkować jakimś następstwem,
który mogę rozwinąć w kolejnej części książki bądź w następnym tomie. Piszę
więc nie tylko historie kryminalne, ale piszę opowieść o jakimś konkretnym
człowieku. Mam wobec Marka Iwanowicza pewien założony plan i łatwiej mi jest go
rozłożyć na wiele tomów, niż ściskać go w jednym.
Jak
powstają Pana książki? Przygotowuje się Pan jakoś do tworzenia świata w nich
przedstawionego?
Książki powstają dość szybko, samo napisanie trwa
kilka miesięcy codziennej pracy, czasami piszę z przerwami kilkudniowymi. Mówię
o samym etapie napisania, potem dochodzi cała masa pracy redaktorskiej – etapu
nieco mniej szalonego i kreatywnego jak wymyślanie historii od zera.
Nie narzucam sobie żadnego rygoru pod postacią
codziennego limitu znaków czy stron, bo uważam to za sztuczny twór, który dla
niektórych osób może się okazać zwyczajnie zgubny. Można sobie narzucić za to
inne zadania – że codzienne coś piszę bądź codziennie wymyślam nowe sceny,
bohaterów, ale nie zawsze musi się to przekładać jeden do jednego na napisane
określonej objętości.
Wracając do głównego pytania, owszem, każda książka
musi mieć swoje podłoże w postaci jasno określonych wątków, pojedynczych
wydarzeń, bohaterów, których to wrzucam do rzeczywiście istniejącego świata.
Takiego, którego można poznawać niemal z mapą w dłoni (wystarczy wziąć do ręki
mapę regionu jeleniogórskiego i zobaczyć, że prawie wszystko się tam zgadza).
Staram się pisać o miejscach rzeczywiście istniejących, każda moja książka
osadzona jest w realnych miejscach, miejscowościach, a bohaterowie chodzą i
jeżdżą po istniejących ulicach. Stosuję oczywiście czasami metodę niewielkiego
ich przekształcania, zacierania, rozmywania, jeśli uważam, że mogłoby to komuś
zaszkodzić albo wówczas, gdy naprawdę istniejące miejsce lepiej jest lekko
zmodyfikować.
I każda taka praca, każda napisana książka musi być
poprzedzona gruntownym przygotowaniem miejsca, poznaniem ulic, topografii,
rozlokowania charakterystycznych punktów. Robię to przede wszystkim w
wyobraźni, ponieważ dobrze znam opisywane przez siebie miejsca i nie muszę mieć
przed sobą cały czas rozłożonej mapy, ale w dość ważnych scenach muszą mi się
zgadzać odległości, charakterystyczne punkty miasta, urzędy czy punkty
usługowe. Wynika to również nie tylko z samego faktu, że lubię mieć poczucie
dość rzeczywistego odwzorowania miejsca, ale również dlatego, że gdy piszę,
widzę każdą sceną, każdy ruch swojego bohatera. Piszę obrazami, więc gdybym nie
widział tych wszystkich rzeczywistych miejsc, trudniej by mi się pisało.
Jaki
gatunek jest Panu najbliższy? Po jakie książki najczęściej Pan sięga?
W ostatnim czasie najwięcej czytam reportażu, by być
bliżej ludzi, bohaterów, którzy nigdy tymi bohaterami nie chcieli się stać albo
stali się nimi zupełnie przypadkowo. Patrzę na ludzkie życia od strony ich codzienności,
ich problemów, zmagań, cierpienia. Trawię to w sobie i wyciągam ciche wnioski.
Lubię również reportaże śledcze. Ale w sumie już chyba coraz rzadziej posługuje
się gatunkowaniem książek i mówieniem, że czytam taki a taki gatunek.
Czy
bohaterowie Pana książek mają swoje odzwierciedlenie w świecie realnym, czy są
od początku do końca wymysłem Pana wyobraźni?
Każda opisywana przez mnie postać jest wymyślona od
początku do końca. Nie czerpię z rzeczywistości. Byłbym wobec siebie nie w
porządku, jeśli poszedłbym na taką łatwiznę i zaimplementował do powieści
osobę, która żyję naprawdę. Wiem jednak, że wielu pisarzy posługuje się takimi
metodami. Mają jednak, jak podejrzewam, jakiś w tym swój cel i nie ukrywają
tego, że ich bohaterowie mają swoje rzeczywiste pierwowzory. Ma to jednak swoje
uzasadnienie i w pełni je rozumiem.
Ja jednak nie miałbym w tym żadnego interesu ani nie
czerpał żadnej przyjemności, gdybym miał gotowe już wzorce. Myślę, że ilu
autorów, tyle odpowiedzi na to pytanie i tyle samo rozwiązań.
Pana
ulubione zajęcie poza pisaniem?
To na pewno czytanie i bardzo szeroko rozumiane przyglądanie
się światu. Uwielbiam też słuchać ludzi. Chyba w ogóle jestem dobrym
słuchaczem, wsłuchuję się w to jak ludzie mówią, jak się wypowiadają, jak
wyglądają. Lubię w ogóle obserwować, bo potem robię z tego kolaż w wyobraźni.
Żeby mieć o czym pisać, żeby mieć bogaty zasób elementów składowych do
powieści, trzeba mieć wyczulone receptory, zmysły. W tym również zmysł
obserwacji.
Czy
w najbliższym czasie możemy spodziewać się kolejnego Pana dzieła?
Oczywiście, kolejna książka jest już na ukończeniu, pewnie
parę tygodni zajmie mi jej uformowanie w ostateczny kształt. A w głowie i na
papierze już migocą gotowe już zdania, które czekają na napisanie kolejnej
części cyklu o Marku Iwanowiczu. Do którego przeczytania serdecznie zachęcam.
Bardzo dziękuję za rozmowę!! ; )
Komentarze
Prześlij komentarz